Wspólna lista to moralny obowiązek

2022-06-06

Typ: Prasa
Źródło: Gazeta Wyborcza - RP

strona: 12, autor:

Wyborcza strategia opozycji Bartoś Autor jest filozofem, profesorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie Nie zajmuję się polityką zawodowo ani jako komentator, ani tym bardziej jako uczestnik. A przecież dotyka ona wszystkich. Obywatele nie są tylko zewnętrznymi obserwatorami. Dyskusje o stworzeniu jednej listy partii opozycyjnych w nadchodzących wyborach parlamentarnych krążą wokół problemu fundamentalnych różnic między tymi partiami. Że mianowicie różnice te są przeszkodą nie do pokonania. Dochodzi do głosu opinia, którą można by streścić w słowach: jak to wygląda, żeby laicka lewica szła ramię w ramię z kościelną prawicą, dajmy na to Zandberg z Kosiniakiem-Kamyszem. Stąd mój apel. Panie i Panowie, nie mówcie, że macie jeden program, ale stwórzcie jedną listę wyborczą. Nikt nie oczekuje od was jednomyślności we wszystkim. Idźcie jednak do wyborów razem, bo mimo różnorodności stanowisk w kwestiach ekonomicznych, społecznych, obyczajowych nie różni Was rzecz fundamentalna: niedopuszczalność uznaniowego stosowania prawa w Polsce. Dla swoich i nie swoich. Tym od lat hańbią się politycy PiS. Idźcie razem, choć macie odmienne poglądy na gospodarkę, sprawy społeczne i obyczajowe. Nie unikajcie różnic, mówcie: „my, PO, inaczej niż lewica uważamy, że..., ale idziemy razem do wyborów, by bronić prawa w Polsce”. „My, lewica, inaczej niż PO uważamy, że…, ale idziemy razem, bo jesteśmy przywiązani do państwa prawa, które PiS niszczy”. „Ja, Szymon Hołownia, inaczej niż Donald Tusk uważam, że…, ale idziemy do wyborów razem, bo choć są rzeczy dla nas ważne, których Donald nie dostrzega, są rzeczy najważniejsze: wolność, demokracja niszczone przez PiS, i musimy się razem temu przeciwstawić”. To samo PSL i Razem: „Różnimy się baaardzo, ale idziemy z jednej listy, by odsunąć od władzy przestępczą autorytarną partię”. Można różnić się pięknie. Dogadajcie się przy układaniu list wyborczych, to drażliwa kwestia, pragmatyczna, ambicjonalna (nikt nie lubi być wystrychnięty na dudka). Wymaga czasu. Choćby długotrwałych negocjacji, powściągliwości stron oraz, powiedzmy, wyczucia należytej miary, poczucia sprawiedliwości, które oznacza oddanie każdemu, co mu się należy. Jeśli potrzeba, skorzystajcie z pomocy zmyślnych matematyków, którzy podsuną wam jakiś inteligentny algorytm zapewniający sprawiedliwe proporcje na listach wyborczych. Stwórzcie wspólną listę na wybory. A jeśli wygracie, to dogadujcie się w kwestii rządu i załóżcie, że można też nie wejść do rządu, jeśli się nie będzie miało wystarczającej liczby posłów w nowym parlamencie. Pomyślcie pragmatycznie: im większe zwycięstwo wszystkich razem, tym więcej dla każdego z osobna miejsc w parlamencie. Nawet jak się nie będzie ministrem. Bycie w rządzie zależy od siły politycznej po wyborach i podlega negocjacjom w budowie koalicji, jak to się robi w innych krajach demokratycznych. Wspólna lista w obronie demokracji nie jest deklaracją dozgonnej miłości, nie jest wyrzekaniem się własnej tożsamości politycznej, jest prostym świadectwem uznania nadrzędnej wartości państwa prawa, jest rzetelnością w obronie reguł, przeciwko państwu bez zasad, jakie buduje systematycznie od wielu lat w Polsce PiS. Pacta sunt servanda – bez tej reguły niemożliwy jest jakikolwiek cywilizowany ład. Można różnić się, mówiąc szczerze o własnych przekonaniach, także startując razem w wyborach – to jest rzetelna polityka. Odciąć trzeba się tylko od tych, którzy nałogowo kłamią, jak robią to p. Morawiecki, Kaczyński, Ziobro, Kurski et consortes. Kłamcy nie mają poglądów, mają wyłącznie pozbawione właściwej miary interesy. Nieumiarkowana żądza władzy, chciwość, chęć poniżania, uzależniania innych – brak zasad, okłamywanie wszystkich na wszelkie sposoby w kraju i na świecie. To są ludzie niebezpieczni. Cały katalog wad, spisany w rozmaitych kodeksach etycznych (w tym katolickich), wypełniają po brzegi przeprowadzający w Polsce dyskretny zamach stanu samozwańczy dyktatorzy. To już ostatnia szansa, Panie i Panowie z opozycji. Więcej może się nie powtórzyć. Jeśli z niej nie skorzystacie, nie będzie programu, sporów ideologicznych, będą więzienne prycze. Bereza Kartuska Bis. I nie odpowiadajcie na ten apel, nie deklarujcie, że razem lub że osobno. Po prostu zróbcie to. Nie u p. Olejnik na dywaniku czy u p. Kraśki wieczorową porą. Dyskretnie, po cichu rozmawiajcie o dobru Polski. A jak już się dogadacie, wtedy niech nawet nasi kochani dziennikarze polityczni mają z tego jakiś obrok. l Tadeusz Bartoś